ARTYKUŁ KRUS- BHP W GOSPODARSTWIE ROLNYM

Powiedz tato gdzieś ty był czyli wolność Marku w swym folwarku!

 

         Była sobota. Około godz. 9.00, kiedy właśnie przeciągałem się leniwie
w swoim łóżku, usłyszałem wołanie taty dobiegające z położonej na parterze kuchni – „No niech no mi ktoś pomoże, jak potrzeba to nigdy nikogo nie ma”. W głosie ojca dało się wyczuć strach, zdenerwowanie i zniecierpliwienie. Kiedy zbiegłem na najniższą kondygnację domu, moim oczom ukazał się makabryczny widok – tata stojący w brudnym od bydlęcych odchodów wyjściowym ubraniu, z nienaturalnie wygiętą w bok lewą nogą. Ojciec widząc mnie, wyraźnie się ucieszył, a w jego oczach pojawiła się nadzieja na pomoc.

–      Co się stało tatusiu, gdzie ty byłeś?

–     To nasza Czarnula. Przygniotła mnie w oborze, chyba połamała mi nogę. Proszę podaj mi krzesło i telefon.

Tatuś zawiadomił Pogotowie Ratunkowe, które wkrótce zabrało go do szpitala. Mną, aż do powrotu mamy, zajęła się mieszkająca w sąsiedztwie ciocia Marysia. Ojciec spędził w szpitalu prawie 2 miesiące, a ja z powodu epidemii  koronawirusa nawet nie mogłem go odwiedzić. Powrót poszkodowanego do domu był wielkim świętem, mi nie dawała mi jednak spokoju przyczyna jego wypadku. Kiedy w końcu tata usiadł w swoim ulubionym fotelu, poprosiłem o opowieść o tym feralnym wydarzeniu.

–    Synku, jak wiesz codziennie rano wychodzę do obory aby wydoić nasze krowy. Włożyłem ubranie i obuwie robocze, przygotowałem aparaty udojowe i rozpocząłem pracę.  Wiedząc, że Czarnula jest bardzo wrażliwa na ból, podszedłem do niej od strony przeciwnej do tej, po której występuje u niej bolesność gruczołu mlekowego. Chcąc ograniczyć ryzyko ewentualnego wypadku, przed przystąpieniem do pracy uważnie obserwowałem zachowanie zwierząt. Wiedziałem także, że nasze krówki doskonale mnie znają, a w moim towarzystwie zawsze zachowują się spokojnie. Uprzedziwszy każde z dojonych po kolei zwierząt głosem, spokojnie i ostrożnie przystępowałem do dojenia. Zwracałem uwagę aby nie podchodzić do krów od tyłu bez ostrzeżenia. Kiedy zakończyłem pracę w oborze, umyłem ręce i przebrałem się w wizytowe ubranie. Chciałem odwiedzić wuja Roberta przed jego wyjazdem do sanatorium w Iwoniczu Zdroju. Swoją drogą sam muszę chyba złożyć w tej sprawie wniosek do KRUS. Robert po 3 tygodniach rehabilitacji wrócił wypoczęty, zadowolony i jeszcze twierdzi, że pobyt w placówce jest darmowy!

–        Tatusiu, no ale jak doszło do wypadku?

–      Tak, tak, już opowiadam. Kiedy ubrany w wizytowe lakierki i ten granatowy garnitur zamykałem drzwi od garażu, przypomniałem sobie że nie zabrałem z obory jednego z wykorzystywanych rano aparatów udojowych. Wiedząc że wujek Robert ma dla mnie niewiele czasu, pobiegłem do obory. Już w progu poślizgnąłem się na nieuprzątniętych odchodach. Szczęśliwie wtedy nie upadłem.  Aparat udojowy wisiał na instalacji w pobliżu stanowiska Czarnuli. Dopadłem do urządzenia jak błyskawica. Niestety, przechodząc niespodziewanie obok krowy przestraszyłem ją. Dodatkowo, niosąc w rękach ściągnięty z instalacji aparat udojowy, trąciłem nim w bolący gruczoł mlekowy zwierzęcia. Wystraszona Czarnula kopnęła mnie z całej swojej siły w kolano, miażdżąc je. Przewróciłem się, a ona kładąc się przygniotła mnie. Ledwo zdołałem się wydostać z obory. Dalszą część historii już znasz synku.

            Chcąc wskazać rolnikom zagrożenia wypadkowe występujące podczas pracy związanej z obsługą zwierząt hodowanych w gospodarstwach rolnych oraz sposoby ich likwidowania, pracownicy Oddziału Regionalnego KRUS w Krakowie oraz Placówek Terenowych Kasy prowadzić będą kampanię prewencyjną pod hasłem „Nie ryzykujesz, gdy znasz i szanujesz”. W trudnym czasie epidemii koronawirusa nie zapominajmy o zagrożeniach czyhających na nas podczas pracy w gospodarstwach rolnych.

Wojciech Mruk

Placówka Terenowa  KRUS w Tarnowie